Pomorskie na miotle

Pomówienie o czary dla wielu kobiet kończyło się śmiercią. Niestety, procesy czarownic miały miejsce także w naszym województwie.

Kiedy w danej społeczności dzieje się coś złego, szukana jest przyczyna i sposób na naprawienie sytuacji. A co się dzieje, gdy nie rozumiemy, dlaczego ktoś choruje lub zwierzęta umierają? Lęk przed czarownicami pojawił się już w politeistycznych starożytnych religiach. W Mezopotamii znano próbę wody, która miała wykazać, czy oskarżony ma kontakt ze złymi duchami. Śmiertelne żniwo w Europie zebrała z kolei inkwizycja.

Cała rodzina winna choroby

Jeden z procesów miał miejsce w Chojnicach. Jak i obecnie, w przeszłości zdrowie było w cenie. Gdy pojawiała się choroba szukano jej powodów. Rodzina Splittstosserów w 1623 r. została oskarżona o ściągnięcie nieszczęścia na jednego z mieszkańców Chojnic. Pomóc miała im w tym laleczka, w której przytulne gniazdko uwiły sobie złe duchy. Ojca rodziny spotkała najtragiczniejsza kara za rzekome czary: obcięto mu palce, rozrywano ciało żywcem rozgrzanymi do czerwoności obcęgami, a następnie ścięto. Jego żona spłonęła na stosie, a syna, wspaniałomyślnie, bez tortur, ścięto. Torturowano także pomocników rodziny, ale ostatecznie pozwolono im zachować życie i wypędzono ich z Chojnic. Głowa ojca rodziny została wbita na pal, by ostrzegać innych przed konszachtami z diabłem.

Od czarownicy do świętej

Rzekomą czarownicą ze Słupska, która miała zapisać się w historii, była Katarzyna Zimmerman, później nazwana również Triną Papisten. Do Słupska przybyła ona z mężem, który był kowalem. Niestety, był on wątłego zdrowia i Katarzyna szybko owdowiała. Przy pięknej kobiecie szybko pojawili się adoratorzy. Jednym z nich był miejscowy rzeźnik, za którego ostatecznie wyszła za mąż. Katarzyna okazała się być urodzonym handlowcem, więc mały sklepik małżeństwa zaczął się rozrastać. To nie spodobało się konkurencji.

Katarzynę oskarżono o czary. Podobno inne czarownice podczas tortur miały ją wskazać jako tą, która utrzymuje kontakty z diabłem. Na nic zdały się próby męża, by uwolnić swoją ukochaną! Kobieta została uwięziona. Katarzynę poddawano strasznym torturom. By ich uniknąć dwukrotnie próbowała popełnić samobójstwo. Los, jaki miał ja czekać, by jednak bardziej okrutny. Kobieta spłonęła żywcem na stosie.

Papisten to nie nazwisko, ale przydomek, mający oznaczać „papistkę”. Katarzyna była gorliwą katoliczką, co nie podobało się rządzącym wtedy w obecnym Słupsku protestantom. Co ciekawe, są tacy, którzy twierdzą, że w przyszłości może ona zostać uznana jako męczennica i święta. Obecnie imieniem Triny, jako forma rehabilitacji,  nazwane jest rondo.

Rozmodlona czarownica

Mimo upływu setek lat, sprawiedliwości staje się zadość. Czarownice odzyskują swoje dobre imię. Jedną z czarownic, która czeka na rehabilitację jest Anna Kruger, która spłonęła na stosie w Gdańsku. Wina kobiety była dosyć specyficzna: za długo żyła, nie chorowała i często się modliła. Zawistnicy mówili z kolei, że potrafiła sprawić, że zwierzęta domowe zaczynały kuleć.

Anna miała zbyt wiele wiedzieć o religii. Skąd taka wiedza u ubogiej staruszki? Tego nie mogli pojąć jej sąsiedzi. Dodatkowo, wszystkie tragedie zdawały się omijać kobietę. Nie zachorowała na ospę, której epidemia wtedy panowała, mimo iż mieszkała w pobliżu szpitala.

Biedna staruszka poruszyła serca mieszkańców. Zazwyczaj palenie czarownicy było rodzajem rozrywki, jednakże teraz coś się zmieniło. Kat, by ukrócić męki, zamontował woreczek z prochem koło serca kobiety. Gdy dotarł do niego ogień, wybuch zabił domniemaną czarownicę.

Znachor skazał na śmierć

Ostatni Sąd Boży, jak nazywano proces o czary, miał miejsce w Chałupach na Półwyspie Helskim. Zarzuty, które postawiono Krystynie Ceynowie wydają się nie mniej śmieszne niż w przypadku innych zamordowanych kobiet – miała ona nie chodzić do kościoła, a na kominie jej domu zasiadły wrony. Gwoździem do trumny Krystyny była choroba rybaka z tej samej wsi. Sprowadzono do niego znachora o wątpliwej renomie. Krystyna głośno powiedziała, co myśli o takich praktykach. Znachor nie mógł jej wybaczyć. Podburzył całą społeczność przeciwko biednej wdowie.

Znachor zarządził: trzeba przeprowadzić pławienie czarownicy. Mężczyźni wywieźli kobietę na wody Zatoki Puckiej i wrzucili do wody. Warto pamiętać, że wtedy kobiety nosiły dużo bardziej obszerne stroje, a spódnice miały mnóstwo warstw. Przez nie Krystyna unosiła się na powierzchni. Tłum więcej dowodów nie potrzebował. Znachor zamordował rzekomą czarownicę kilkoma ciosami nożem, a ciało porzucił w wodzie.

Tym razem kara nie ominęła sprawców. Znachor oraz kilku mężczyzn zostało skazanych na więzienie. Podobno wciąż działała „klątwa czarownicy” i wszyscy zaangażowani w mord w krótkim czasie umarli. Co ciekawe, sprawa miała także kontekst polityczny. Władze pruskie wykorzystały ją, by przedstawić Kaszubów, jaki ludzi ciemnych, brutalnych i kierujących się zabobonami.

Kaszubska wiedźma

Motyw czarownicy funkcjonował w folklorze na Kaszubach od wieków. Według podań wiedźmą miała to być stara kobieta, która godzinami wpatruje się w słońce. Często chodzi ubrana na czerwono, a śpi w taczce. Ochroną przed czarownicami miała być miotła. Wystarczyło ten przedmiot położyć w progu. Wiedźma nie potrafiła go przekroczyć.

Czarownicę można było rozpoznać po niewidzialnej beczułce słomy nad głową. Co ciekawe, by ją dostrzec trzeba było wykonać pewne praktyki magiczne. A to podobno tylko wiedźmy miały mieć dostęp do zaklęć! Jak mówi pewna łacińska sentencja: Gdy dwóch robi to samo, nie robi tego samego.

Kaszubi wierzyli, że czarownice lubią przebywać w swoim towarzystwie, więc są całe wsie, gdzie żyją tylko one. Tak miało być m.in. w Staniszewie, Wielkim Kacku, Rębiechowie czy Parchowie. Podobno panny z tych wsi miały problem ze znalezieniem kandydata na męża, bo każdy bał się, że poślubi czarownicę.

Sabat

Koło Ręboszewa (powiat kartuski) znajduje się wzniesienie o nazwie Sobótka. To tutaj, zwłaszcza w Noc Świętojańską, miały przybywać czarownice. Dziś to miejsce przyciąga, ale inne osoby – turystów, którzy podziwiają piękny widok rozpościerający się ze szczytu.

Czarownice chętnie przybywały też na Łysą Górę w okolicach Gostomia (powiat kościerski).  Przed nastaniem chrześcijaństwa było to miejsce kultu pradawnych bogów. Warto dodać, że w niedalekiej odległości znajdują się kamienne kręgi w Węsiorach. Jeszcze przed II wojną światową Szczepan Grzeszczyk, uważany za twórcę polskiego szybownictwa, założył tam Pomorską Szkołę Szybowcową, którą zlikwidowano dopiero w latach 50-tych.

Jedno jest pewne: określenie wiedźma, czyli ta, która wie, pasuje do czarownic. Paradoksalnie często były to osoby głęboko wierzące, które zasady religii znały lepiej od innych. Często mówiły prawdę, której inni nie potrafili dostrzec np. wskazywały, że znachor może być zwykłym szarlatanem. Czasem po prostu im zazdroszczono urody czy powodzenia w interesach. A czasem szukano kozła ofiarnego.

opracowała: Iwona Nody

Jeden komentarz

  1. bardzo fajny artykuł, taki inny niż wszystkie. Temat czarownic jest niebanalny i co ważne nie możemy napisać ze są takie całkowicie złe. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *