Diabelskie kamienie, sosna i młyn

Lipusz ma niezwykle długą historię. Świadczą o tym nie tylko liczne zabytkowe budowle, ale i znaleziska archeologiczne. Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z XIV wieku. A skąd taka nazwa? To połączenie polskiego słowa „lipa” i niemieckiego „busch”, co można przetłumaczyć, jako lipowy gaj. Drzewo znajduje się także w herbie wsi, gdzie występuje obok rzeki Wdy.

Jedną z największych atrakcji Lipusza jest młyn wodny pochodzący z przełomu XIX i XX wieku, ale podobna konstrukcja stała tutaj już 500 lat wcześniej. Odrestaurowany zabytek można podziwiać i z lądu, i z wody. Przepływająca obok rzeka Wda to prawdziwy raj dla kajakarzy. Szlak rozpoczyna się w nieodległej miejscowości Śluza i prowadzi aż do Wisły. Oczywiście nie trzeba porywać się od razu na pokonanie całego szlaku o długości ponad 200 km. Wybrać się można na jednodniową wycieczkę, np. z Lipusza do Wdzydz.

Wóz i naczynia

Przez lata w Lipuszu prężnie działała parafia ewangelicka. Z inicjatywy władz pruskich powstał tutaj kościół. 2/3 inwestycji sfinansował król. Ewangelicy żyli w Lipuszu do zakończenia I wojny światowej. W budynku kościoła ewangelickiego obecnie znajduje się powstałe w 2002 roku Muzeum Gospodarstwa Wiejskiego. Znajdują się w niej historyczne sprzęty rolnicze oraz dawne wyposażenie kaszubskich domów. Można tutaj podziwiać naczynia kuchenne, młockarnie, a nawet warsztat tkacki. Wizyta w tym miejscu pozwoli przenieść się w odległe czasy.

Przez wiele lat w muzeum można było podziwiać konny wóz strażacki. Dzisiaj stoi wyeksponowany w specjalnej gablocie przed siedzibą OSP w Lipuszu. Wóz trafił do Lipusza na samym początku XX wieku. Wtedy dbać miał nie tylko o bezpieczeństwo wsi, ale i znajdującej się w niej stacji kolejowej.

Na miejscu byłego cmentarza ewangelickiego na skraju Lipusza powstało lapidarium. Wyeksponowano w nim nagrobki i ich elementy, które przetrwały do dzisiaj i które uratowano przed zniszczeniem i zapomnieniem.

W Lipuszu znajduje się także neogotycki kościół pw. Św. Michała Archanioła. Ma charakterystyczną bryłę z malutką wieżyczką. Czemu nie jest bardziej okazała? Otóż nie zgodziły się na nią władze pruskie. Nie chciały one, by katolicki kościół zdominował swoim wyglądem budowlę ewangelicką.

Tuszkowska Matka

Jednym z ciekawszych pomników przyrody w okolicy była Tuszkowska Matka. To sosna, która miała około 230 lat i wysokość 35 metrów. Z drzewem wiązała się pewna legenda. W Tuszkowach mieszkała najstarsza kobieta w okolicy. Gdy zmarła tłum postanowił jej ciało przewieźć do Lipusza, gdzie miała być pochowana. Trumna jednak w pewnym miejscu spadła z wozu, na którym ją przewożono. Uczestnicy przemarszu stwierdzili, że to wola starszej kobiety, by być pochowaną dokładnie w tym miejscu. Tak też zrobiono. W miejscu pochówku wyrosła sosna, której nadano imię Tuszkowska Matka.  Drzewo górowało nad okolicą przez wiele lat.  Dopiero nawałnica z 2017 powaliła sosnę. 

Przyroda zawsze znajdzie sposób, by się odrodzić! Z nasion Tuszkowskiej Matki zasadzono nowe sosny. Może za kilkadziesiąt lat to one będą górować nad okolicą. Nieopodal, na trasie Lipusz – Tuszkowy stoi pomnik upamiętniający wydarzenia z 2017 roku. To wyjątkowo tragiczny czas z życia mieszkańców regionu. W ciągu kilku chwil całe połacie lasu zamieniły się w wystające z ziemi ostre kikuty. Silne, potężne drzewa wiatr połamał niczym zapałki. Teren uprzątnięto, jednak pustka wciąż przypomina o tym, że tutaj jeszcze niedawno rósł piękny, wysoki las i wiele lat zajmie jego odbudowanie.

Wybredne lipuskie diabły

Podczas nawałnicy zniszczona została także Pętla Tuszkowskiej Matki, czyli ścieżka edukacyjna. Ją również udało się uprzątnąć i odbudować wypełniając ją atrakcjami dla najmłodszych i tych trochę starszych. Na trasie spotkać można Diabelski Kamień. Jak to z takimi obiektami bywa, wiąże się z nim demoniczna historia.

Diabeł zawarł z człowiekiem pakt: dostanie jego duszę, ale wcześniej musi zniszczyć kościół w Lipuszu. Zasada była tylko jedna: czart musi to zrobić przed wschodem słońca, bo jak wiadomo, demon dnia nienawidzi i musi w tym czasie schować się w jakiejś ciemnej dziurze. I pewnie Lipusz straciłby świątynię, a pewien nieszczęśnik duszę, gdyby nie pedanteria diabła. Skrupulatnie wybierał odpowiedni głaz: ten był za mały, ten za kanciasty, ten popękany. W końcu trafił mu się kamień idealny! Już go podniósł i leciał nad kościół, gdy rozległo się pianie kura. Czart upuścił kamień i szybko schował się w pierwszą szczelinę, którą znalazł. A samotny, porzucony głaz leży w tym miejscu po dziś dzień.

Nie mają purtki (czyli kaszubskie diabły) szczęścia do lipuskich kamieni! Pewien czart chciał uniemożliwić pielgrzymom odwiedzenie Gdańska na odpust Świętego Dominika. Nie wziął jednak nauki z zachowania kolegi, który był zbyt wybredny, jeśli chodzi o wybór głazu. Przeleciał z Gdańska spory kawałek aż znalazł odpowiedni okaz właśnie pod Lipuszem. Chwycił ciężki kamień i ruszył w drogę powrotną. Tutaj historia jednak się powtarza. Czarta zaskoczyły promienie słoneczne. Musiał upuścić głaz nad Owśnicami i schować się w jednej z jego szczelin. Rano mieszkańcy spostrzegli, że przy ich gospodarstwach leży olbrzymi głaz z diabłem w środku. Przecież nie mogli pozwolić, by purtek doczekał nocy i znów ruszył na Gdańsk, by sabotować pielgrzymów. W szczelinę, w której ukrył się czart wbili więc krzyż, zamykając w nim diabła na całą wieczność.

Lipusz warto odwiedzić nie tylko ze względu na diabły czające się w tutejszych kamieniach. To urokliwie położona miejscowość otoczona jest szlakami pieszymi, rowerowymi, a nawet kajakowymi. To również idealne miejsce, by rozpocząć swoją przygodę z Nordic Walking. Wyznaczone trasy i piękne okoliczności przyrody każdemu pozwolą odpocząć.

opracowała: Iwona Nody

Możliwość komentowania została wyłączona.