Przesuwanie granic i walka z bolszewikami

Złośliwi mawiają, że nazwa Gochy wzięła się od słowa „doch”, które oznacza „przecież”.  Ludność zamieszkująca ten rejon Kaszub miała go nadużywać do tego stopnia, że przywarło ono do niej na stałe. Tak naprawdę określenie Gochy pochodzi od kaszubskiego słowa „gòchë”, którym określa się nieurodzajne, piaszczyste ziemie. I rzeczywiście, uprawa roli w tych rejonach nie jest najłatwiejsza. Zwykło się nawet żartobliwie mawiać, że w tym miejscu „jeden zając potrzebuje tysiąc morgów, a jeszcze musi kraść”.

Tereny te nie są zbyt żyzne, ale z pewnością są piękne. Lasy i jeziora to raj dla wczasowiczów. Gochy mają także niezwykle ciekawą historię. Na tych terenach zamieszkiwały rody szlachty zaściankowej, czyli szlachty, która nie posiadała wielkich majątków i często niewiele się różniła od bogatszych chłopów. Mimo braku pieniędzy, szlachcice posiadali należne im przywileje, takie jak prawo głosu na sejmach i sejmikach, prawo o staranie się o urzędy i tytuły, a także prawo do posiadania własnego herbu. Te należące do rodów z Gochów często wyróżniały się wschodnim charakterem. Podobno inspiracją dla nich miały być tureckie namioty. Lokalna szlachta zobaczyła je podczas wyprawy Jana III Sobieskiego na Wiedeń, kiedy dzielnie walczyła pod dowództwem Teodora Andrzeja Grabowskiego z wojskami Imperium Osmańskiego.

Dzisiaj, by upamiętnić udział Gochów w wydarzeniach z 1683 r. w Brzeźnie Szlacheckim odbywają się liczne wydarzenia i inscenizacje. W miejscowości znajduje się też obelisk mający przypominać Odsiecz Wiedeńską.

Wojna palikowa

Jedną z miejscowości Gochów z niezwykłą historią jest Borowy Młyn. Po rozbiorach wieś znalazła się w zaborze pruskim podobnie jak i inne miejscowości Gochów. Nadzieję na powrót do Polski mieszańcom dał Traktat Wersalski, który przywracał istnienie Rzeczpospolitej. Okazało się jednak, że ponowne przyłączenie do ojczyzny nie jest takie proste. Pierwsze postanowienia traktatu mówiły o tym, że Borowy Młyn, Brzeźno Szlacheckie i inne wsie znajdą się w granicach niemieckich. Ludność postanowiła zawalczyć o swoje. 16 lutego 1920 roku doszło do wybuchu tzw. wojny palikowej.

Fot.1. Aleja lipowa (autor YazJazz, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons)

Urzędowy plakat, który dotarł do mieszkańców Gochów, mówił o przebiegu granicy, która nie odpowiadała Kaszubom. Na spotkanie w sprawie wytyczenia linii granicznej udali się mieszkańcy, którym przewodził ks. Bernard Gończ. Starali się wytłumaczyć Niemcom, że taki podział utrudni im dostęp do ziemi, a i podzieli żyjących obok siebie ludzi. Druga strona nie chciała jednak o tym słyszeć i zaczęła wstawiać paliki, które wyznaczać miały nową granicę. Mieszkańcy wzięli więc sprawę przebiegu granic we własne ręce. Dosłownie! Jak Niemcy wbijali słupki w ziemię, tak Kaszubi je wyjmowali. Dzięki tym działaniom i interwencji w Międzynarodowej Komisji Granicznej udało się przesunąć granicę o 10 km. Na pamiątkę tych wydarzeń nad jęziorem Lipczyno Wielkie zasadzono lipy, które mają upamiętniać przesuniętą granicę. Na szkole w Borowym Młynie znajduje się tablica upamiętniająca te wydarzenia, a sama placówka nosi imię księdza Bernarda Gońca.

Fot.2. Tablica na szkole Gdaniec (CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons)

Bitwa pancerna

W okolicach nieopodal znajdującej się miejscowości Upiłka na początku marca 1945 roku miała miejsce bitwa pomiędzy wycofującymi się wojskami niemieckimi, a napierającą armią radziecką. Są i tacy, którzy twierdzą, że to druga największa bitwa pancerna na polskich ziemiach. Inni wskazują jednak, że nie ma dowodów na tak wielkie działania, a to raczej skutek niedomówień i nadinterpretacji. W tych okolicach dojść miało jedynie do przełamania frontu przez wojska radzieckie i do olbrzymiej bitwy nigdy nie doszło. Legenda o wielkim starciu jest jednak żywa do dzisiaj.

Jak Kaszubi pobili bolszewików

Niewielu wie, że Kaszubi i ludność Pomorza czynnie brali udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Kaszubski Pułk Strzelców Pomorskich poprosił Józefa Piłsudskiego, by przyjął go pod swoją opiekę. „Wiekowe kajdany Ojczyzny naszej skruszone, pęta niewoli odpadły. Pod skrzydła opiekuńcze Matki naszej Polski, dąży dziś z sercem wezbranem miłością lud kaszubski i czuje już świtanie jasnej chwili złączenia i rwie się zaświadczyć przed całym światem, że Kaszub chce i umie być Polakiem” – pisano w petycji do Marszałka, który zgodził się szefować pułkowi.

Na wyposażenie pułku w broń i sprzęt wojenny nie można było narzekać. Gorzej było z umundurowaniem i ekwipunkiem. Żołnierze nosili i mundury typu niemieckiego i amerykańskiego. Jeszcze większe problemy były z obuwiem. Podczas I wojny światowej zniszczono wiele garbarni. Rzemieślnicy nie zdążyli odbudować swoich zakładów ani przekazać umiejętności następcom, więc produkowane w kraju buty były kiepskiej jakości. Z kolei importowane obuwie często miało niskie podbicie i było bardzo niewygodne. Można było więc spotkać żołnierza maszerującego na bosaka i w plecaku niosącego nowiutką parę butów.

Dbano nie tylko o wyposażenie i tężyznę fizyczną żołnierzy, ale i o ich duszę. Przez lata życia w zaborze pruskim próbowało zniemczyć polską ludność. W pułku trwały więc działania oświatowo-kulturalne. Uczono języka polskiego, historii, powstawały biblioteki, powołano chór i teatr oraz z wielką pompą obchodzono wszelkie święta narodowe.

Pułk posiadał także orkiestrę, a nawet grajków. Ich rola nie ograniczała się jedynie do gry na instrumentach. Pełnili także rolę gońców. Byli to bardzo odważni mężczyźni – jeden z nich, gdy trafił w ręce nieprzyjaciela zjadł meldunek. W ten sposób nieprzyjaciel nie dowiedział się o ruchu polskich wojsk.

Pułk Piłsudskiego pobił pułk Lenina

Pułk odnosił zwycięstwa w boju. Jedną z pierwszych potyczek była bitwa pod Bobrujkami. W czerwcu 1920 roku rozgromiono sowiecki 216 pułk strzelców. Przyjęto to za dobrą monetę, ponieważ bolszewickim oddziałom imienia użyczył Lenin, a polski pułk z imieniem Marszałka Piłsudskiego go pobił. Uznano, że tak będzie z całą wojną. W dniu zwycięskiej bitwy (26 czerwca) pułk obchodził swoje święto aż do 1939 roku.

Najkrwawsze i najcięższe walki pułk toczył pod Horodcem. Horodecka forteca została zdobyta po 11 dniach boju. To była ostatnia potyczka pułku podczas wojny z Rosją. Żołnierze ponownie chwycili za broń dopiero w 1939 roku.

Mieszkańcy Pomorza niejednokrotnie stawiali czoła agresorom i często w humorystyczny, sposób udawało im się postawić na swoim. Przesunęli granicę, pokonali bolszewików, a to dopiero drobny wycinek z historii ich bohaterstwa.

Fot.3. Pomnik w pobliżu wojny palikowej (YazJazz, CC BY-SA 4.0)

opracowała: Iwona Nody

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *