Hel to jedna z najpopularniejszych miejscowości turystycznych w Polsce. Większości kojarzy się z letnim wypoczynkiem na plaży, ale to nie jedyne atrakcje tego miejsca, które warto odwiedzić o każdej porze roku.
Historia Helu jest bardzo długa. Już w XII wieku znajdowała się tutaj wieś Gellen, której mieszkańcy handlowali śledziami. Z czasem miejscowość zaczynała zyskiwać na znaczeniu. Nic dziwnego – z trzech stron otoczona była wodą i stanowiła ważne miejsce pod względem strategicznym. Są i tacy, co mawiają, że stacjonowali tutaj piraci. Ten dawny Hel, to jednak nie miejscowość, którą znamy dzisiaj. Półwysep w tym czasie wyglądał zupełnie inaczej i miejsce, gdzie znajdować miało się pierwotne miasto, dzisiaj jest pod wodą.
Stary Hel
Stary Hel był niezwykłym i bogatym miastem. Znajdowały się w nim karczmy, winiarnie, kościół z dzwonnicą, a na rynku stał ratusz z mechanicznym zegarem, co w owych czasach nie było normą. Tego zegara Staremu Helowi zazdrościł nawet Gdańsk, w którym takie cudo pojawiło się dużo później.
Legenda głosi, że pierwszy kościół w miejscowości ufundować miały trzy siostry. Ich okręt rozbił się na morzu i czekałaby je pewna śmierć, gdyby nie dzielni rybacy, którzy ruszyli im na ratunek. W podziękowaniu za uratowanie życia, kobiety postawiły w mieście świątynię.
Ludzie mawiają, że jeszcze 100 lat temu można było znaleźć drogowskazy prowadzące do Starego Helu. Dzisiaj nie ma po nim śladu. Morze zagarniało coraz większe kawałki lądu, ale ostatecznego zniszczenia dokonał ogień, który strawił miejscowość. Zapobiegliwi mieszkańcy niedaleko założyli drugie miasto, zwane Nowym Helem. Przez pewien czas obie miejscowości istniały równolegle, ale nowsza lokalizacja zyskiwała na znaczeniu. Przenosiny do niej miały skutki finansowe – mieszkańcy Starego Helu zobowiązani byli płacić wysokie podatki, a Nowego – nie.
Kara za niesprawiedliwość
Jak mówi legenda, Stary Hel został zniszczony ponieważ jego mieszkańcy skupili się za bardzo na zabawie i dobrach doczesnych. Przez długi czas wszyscy w mieście żyli dostatnio i w zgodzie – nawet nie zamykano drzwi na noc, bo złodziei w Helu nie było. Rosnące bogactwo sprawiło jednak, że mieszkańcy zaczęli być coraz bardziej leniwi i chciwi. Zaczęli korzystać z pracy niewolników. Bogaci żyli w niewyobrażalnym luksusie zaraz obok reszty mieszkańców, która musiała walczyć, by połączyć koniec z końcem. W końcu mieszkańców spotkała kara. W Zielone Świątki doszło do trzęsienia ziemi i pochłonięcia miasta przez fale. Zniszczenie miejscowości miało być przestrogą dla przyszłych pokoleń, by nie skupiać się jedynie na dobrach doczesnych i sprawiedliwie płacić każdemu za wykonaną pracę. Katastrofę przeżyło tylko kilku sprawiedliwych, którzy mieli założyć nową osadę. Stary Hel został polską Atlantydą.
Podobno na ślady Starego Helu natrafiono w latach 30-tych ubiegłego wieku podczas budowy portu marynarki wojennej. Wojskowi chcieli szybko zakończyć budowę i archeolodzy nie mieli czasu na dokładne badanie dna morskiego. Woda w tych okolicach kryje więc mnóstwo tajemnic. Niektórzy mawiają, że wciąż słychać tutaj bijący dzwon w zatopionym kościele.
Muzeum Rybołówstwa i foki
Niezwykły budynek po kościele ewangelickim został zniszczony podczas wojny i wydawało się, że jedyne, co może go czekać, to rozbiórka. Udało się jednak uratować zabytkowy obiekt tworząc w nim wystawę poświęconą rybołówstwu. Ekspozycje dostosowane są do odwiedzających w każdym wieku, więc najmłodsi, i ci najstarsi znajdą coś dla siebie.
Przy Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego funkcjonuje fokarium. Zwierzęta, które z jakiegoś powodu nie mogą żyć na wolności, tutaj poddawane są rehabilitacji, a przy okazji dostarczają naukowcom dodatkowych informacji o swoim gatunku. Głównym zadaniem instytucji jest przywrócenie kolonii foki szarek w Bałtyku, ale prowadzi ona również działalność edukacyjną. Jeszcze sto lat temu populacja fok w Bałtyku wynosiła 100 000 osobników. W latach 70-tych było ich już tylko 3 000. Niestety, te sympatyczne zwierzaki były uważane za szkodniki, więc je tępiono. II wojna światowa też nie pomogła odbudowie populacji. W czasach powojennych foki wciąż chorują przez kontakt z różnymi zanieczyszczeniami, w tym niebezpiecznymi odpadami, które Bałtyk uzyskał „w spadku” po II wojnie światowej.
Nie tylko foki zadomowiły się na Helu. W tej miejscowości znajduje się także Dom Morświna. To kolejna placówka szerząca informacje o morskich ssakach i ich sekretach.
Latarnia morska i bateria artylerii
Mieszkańcy Helu od dawna starali się ostrzec żeglarzy o niebezpieczeństwie i skierować ich bezpiecznie do portu. Dbali, by na półwyspie była latarnia morska. Prawdopodobnie pierwsza była po prostu ogniskiem rozpalanym na kościelnej wieży. W XVII wieku na Helu powstał tzw. garnek Wulkana – olbrzymi żuraw podnosił do góry kocioł wypełniony węglem i tak dawał znak żeglarzom.
Wraz z rozwojem budownictwa, rozwijały się też helskie latarnie morskie. Żuraw zastąpiono drewnianą wierzą, a ta z kolei została zastąpiona konstrukcją ceglaną. Jeżeli pogoda była zła – co 4 minuty wystrzeliwano pocisk z armaty. Latarnię zniszczono zaraz na początku wojny w akcie sabotażu. Nie chciano pomagać Niemcom w odpowiedniej nawigacji.
Kolejnym niezwykłym miejscem wartym obejrzenia jest Muzeum Obrony Wybrzeża. Muzeum znajduje się m.in. w odrestaurowanej baterii artylerii nadbrzeżnej „Schleswig Holstein”. W czasie wojny zainstalowano tu 3 działa o kalibrze 406 mm. W tym czasie były one największe na świeci (w bateriach stacjonarnych). Na Helu znajdowały się niedługo. Oddano kilka próbnych wystrzałów i przeniesiono je do Francji. Obecnie muzeum przybliża odwiedzającym nieznane rozdziały historii i wojskowości, a nawet kolejnictwa.
Warto wspomnieć, że na Helu znajduje się także Rezydencja Prezydenta RP, która była świadkiem wielu ważnych spotkań i gościła najważniejszych światowych przywódców. Okolica obfituje w mnóstwo szlaków pieszych i rowerowych na dłuższe i krótsze wyprawy.
opracowała: Iwona Nody