Spacer kanałami i wizyta w bardzo małym zamku…

Któż nie lubi spędzić spokojnego popołudnia popijając kawę na rynku jednego z pomorskich miasteczek? Zaskakuje, że prawdziwa atrakcja znajdować się może tuż pod naszymi nogami. Dokładnie 3,5 m pod naszymi nogami…

Dawno, dawno temu w Prabutach dominowała zabudowa drewniana. Tak było po prostu taniej. Niestety to rozwiązanie miało jedną wadę: budynki łatwo zajmowały się ogniem. Sytuacji nie polepszał fakt, że zaopatrzenie miasta w wodę nie było najlepsze. Gdy wybuchł pożar – zniszczeniu ulegały olbrzymie obszary Prabut.

Mieszkańcy powiedzieli: dość! Wspomógł ich król pruski Fryderyk Wilhelm I, który przeznaczył aż 10 tysięcy talarów, (co w XVIII wieku stanowiło kwotę niebagatelną) na budowę wodociągów. W 1726 roku rozpoczęły się prace i trwały przez kolejne 4 lata. W prabuckich ulicach znalazły się drewniane i metalowe rury oraz kanały, a nawet zbiorniki na wodę. Prabuty zyskały wodociągi! To była nie tylko wielka wygoda dla mieszkańców, ale i kwestia bezpieczeństwa.

Wodociągi służyły mieszkańcom jeszcze w XIX wieku. Obecnie korzystają z nich turyści, choć to rozrywka limitowana. Odwiedzić je można w miesiącach letnich, więc warto taką wyprawę zaplanować na przyszłe wakacje. Przed wizytą należy skontaktować się z Prabuckim Centrum Kultury i Sportu. Trochę zachodu, ale warto!

Ojciec ucieka w przebraniu kobiety

Niewielu wie, że z Prabutami związany był Ojciec Czesław Klimuszko. Po zakończeniu II wojny światowej to właśnie tutaj zaczął pełnić posługę duszpasterską. Przychodziło do niego mnóstwo osób, które szukały zaginionych bliskich. Jego popularność nie podobała się komunistycznym władzom. Ojciec Klimuszko zaczął przeczuwać, że dzieje się wokół niego coś niedobrego i zdołał uciec z Prabut w przebraniu kobiety.

Jasnowidz potrafił nie tylko odnaleźć zaginione osoby na podstawie zdjęcia, ale miewał również wizje przyszłości całego świata. Niechętnie o nich mówił, bo często były to obrazy przerażające. Widział najazd na Włochy, ocieplenie klimatu, a nawet wojnę nuklearną. Nad zdolnościami Ojca Klimuszki pochylało się wielu naukowców i większość z nich było zadziwiona jego umiejętnościami.

Miniatura zniszczonego zamku

Los nie oszczędzał zamku Biskupów Pomezańskich. Jego budowę rozpoczęto w 1276 roku i trwała aż 69 lat! Potem było jeszcze trudniej… Zamek był wielokrotnie łupiony, rabowany, a i nie oszczędzał go ogień. Po pożarze w 1787 roku poddano się i nie podejmowano już prac odbudowy całej budowli. Odnowiono tylko obiekty wojskowe, które były niezbędne do obrony miasta.

Dziś archeolodzy robią wszystko, by zachować fundamenty zamku i chwalić się nimi przed turystami. To jednak nie jedyna atrakcja związana z budowlą. Obecnie można podziwiać jej miniaturę w skali 1:16. Dlaczego właśnie taka wielkość? Autor całego przedsięwzięcia, pan Włodzimierz Wiśniewski, wyszukuje starych cegieł. Następnie wycina z nich dokładnie 72 miniaturowe cegiełki. Te służą do tworzenia replik. Miniaturowy zamek jest nie tylko atrakcją turystyczną, ale bywał także i planem sesji zdjęciowych.

Makieta Zamku Biskupów Pomezańskich w Prabutach

Roland wraca na fontannę

Odwiedzenie Prabut i nieprzyjrzenie się fontannie Rolanda byłoby wielką pomyłką. Przeszła ona wszakże długą drogę… Fontanna powstała w 1900 roku i pierwotnie stała w Berlinie. Stworzono ją na pamiątkę śmierci cesarza Wilhelma I. Miasto się rozrastało i nie było w nim już miejsca na piękną fontannę. Władze Prabut postanowiły więc ją odkupić.

Na szczycie fontanny stał rycerz zwany Rolandem. Niestety, gdy do Prabut wkroczyły wojska radzieckie, posąg zniknął. Przez lata fontanna nie miała swojego rycerza. Powrócił on na nią dopiero w 2011 roku. Powróciła tylko kopia. Oryginału nigdy nie odnaleziono.

To tylko niektóre z tajemnic, które skrywają Prabuty. Po więcej trzeba wybrać się samemu…

 

opracowała: Iwona Nody

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *