Tajemne loże

Loże masońskie rozbudzają wyobraźnie ludzi od stuleci. Wielu uważa, że wolnomularze żądzą światem i strzegą jego największych tajemnic. Czy poznali alchemiczną tajemnicę przemiany metalu w złoto? Czy kierują światową polityką? A może to zwyczajni ludzie, którzy lubią spotkać się w swoim gronie i dyskutować o filozofii, sztuce i kulturze?

Masoneria z pewnością tajna już nie jest. Bardzo łatwo dotrzeć do różnych lóż. Wystarczy mieć dostęp do internetu. To, że łatwo je odnaleźć, nie oznacza, że łatwo stać się ich członkiem. Adept musi przejść wiele stopni wtajemniczenia. Jeżeli loża uzna, że ten chce wstąpić w jej szeregi tylko dla intratnych znajomości czy pozyskania korzyści finansowych, odprawi go z kwitkiem. Jak podkreślają sami masoni, ich celem jest samodoskonalenie człowieka i społeczeństwa, więc jeżeli ktoś nie jest tym zainteresowany, nie powinien ubiegać się o członkostwo.

Ruch wolnomularski nie jest jednolity. Znajdziemy w nim mnóstwo odcieni: od lóż bardzo konserwatywnych, po niezwykle liberalne; od tych, których członkowie muszą być chrześcijanami, po takie, które przyjmują ateistów; od tych, które swoją tradycję wywodzą z Francji, Niemiec czy z Anglii; od tych, które spotykają się tylko w męskim gronie, poprzez mieszane, po przeznaczone jedynie dla kobiet. Jeżeli mowa już jest o wyznaniu, wiele z największych religii z nieufnością patrzy w stronę wolnomularzy. Wierni Kościoła katolickiego uważają, że przynależność do loży masońskiej to grzech ciężki i że stanowi to przeszkodę w przyjmowaniu komunii świętej. W części krajów islamskich członkostwo w loży karane jest śmiercią. Sprawa wygląda niezwykle ciekawie w judaizmie: ortodoksyjni żydzi nie mogą należeć do masonerii, z kolei wielu rabinów reformowanych przynależy do tej organizacji i jest z tego dumnych.

Warto wspomnieć o samej nazwie i pochodzeniu wolnomularzy. Wywodzą się oni oczywiście od murarzy (dawniej zwanych mularzami), którzy znali tajniki stawiania budynków, a swoją wiedzą dzielili się z nielicznymi. Stąd tak wiele elementów budowniczych i architektonicznych w symbolice masońskiej. Cyrkiel symbolizuje mądrość, a węgielnica (ekier – przyrząd do wyznaczania kątów) oznaczać ma szczerość. Symbolika wolnomularska jest niezwykle rozbudowana i czasem tylko wprawne oko potrafi ją dostrzec wśród licznych ornamentów.

Loża Eugenia – Wielka Sala Loży

Wolne Miasto Gdańsk czy Wolnomularskie Miasto Gdańsk?

Gdańsk zawsze był ważnym miejscem na światowej mapie ścierania się myśli i idei. Szybko pojawiały się tutaj prądy zrodzone w innych miejscach Europy. Już w 1535 roku powstała Karta kolońska, czyli dokument mówiący o regułach sztuki królewskiej (czyli masonerii).  Ten rok można uznać za narodziny wolnomularstwa w Gdańsku. Gdy uruchomiono pierwsze drukarnie rozwój idei nabrał tempa. Ówcześni masoni próbowali znaleźć sposób na trawiące Europę wojny religijne. Uznali oni, że jedynym sposobem na wprowadzenie pokoju jest zjednoczenie wszystkich chrześcijan za pomocą nauki i rozwoju. To, jak wiemy, nigdy się nie udało…

Kolejnym ważnym momentem w rozwoju wolnomularstwa w Gdańsku jest powstanie Loży Pod Trzema Poziomicami w połowie XVIII wieku. Wewnętrze spory i zewnętrzne trudności (m.in. zakaz działalności masonów w Gdańsku) sprawiły, że powstało kolejne stowarzyszenie – Eugenia pod Ukoronowanym Lwem. Szybko jej siedziba, która mieściła się przy ulicy Sadowej, stała się centrum towarzyskim, w którym po prostu wypadało bywać. Członkami loży byli wybitni gdańszczanie. Wolnomularstwo szybko się rozwijało. Szacuje się, że w XIX wieku aż 2 proc. mieszkańców Gdańska mogło należeć do lóż masońskich. Kres masonerii przynieśli ze sobą naziści, którzy dążyli do całkowitego zniszczenia jakiegokolwiek samodzielnego myślenia.

A dzisiaj?

W czasach komunizmu, jak wiele innych organizacji, masoni musieli zejść do podziemia. Dopiero w 2001 roku oficjalnie „odżyła” loża Eugenia. Kilka lat temu utworzono także kolejną lożę – Gwiazdę Morza.

Miejscem kojarzonym z masonami jest willa przy ulicy Sobótki w Gdańsku, o której już pisaliśmy na łamach Pomorskich Wieści Rolniczych. Mnóstwo wolnomularskiej symboliki znajdziemy też znajdujących się nieopodal budynkach Politechniki Gdańskiej.

Opętany fartuszek

Nie tylko w Gdańsku masoni tworzyli swoje loże. W Tczewie miejsce ich spotkań było ciągle obserwowane przez mieszkańców. Niestety, nikt z postronnych osób nie mógł wejść do środka, co tylko mnożyło plotki o ekscesach i rytuałach tam się odbywających. Podobno znajdować miało się tam pomieszczenie całe pomalowane na czarno. Na środku stać miała trumna z ludzkimi szczątkami, a na stoliku podobno leżała czaszka, czerstwy chleb i woda. To tam masoni rozmyślać mieli nad kruchością ludzkiego życia.

Budynek, gdzie spotykali się masoni (mieszczący się przy ulicy Obrońców Westerplatte) owiany jest legendą. Podobno, pewnemu murarzowi zlecono remont jego wnętrza. Wcześniej go poinstruowano, by szybko skończył swoje prace i niczego nie dotykał. Rozsądny murarz tak zrobił, ale niestety zabrał ze sobą ucznia. Młodzieniec (jak to młodzieniec!) szybko zaczął się nudzić i dla zabawy ubrał się w masoński fartuszek (jest on tradycyjnym masońskim strojem). Szybko spotkała go za to kara! Nie mógł zdjąć odzienia! Dopiero przeprowadzone przez wolnomularzy egzorcyzmy uwolniły ciekawskiego ucznia z odzieżowego opętania.

Fartuszek wolnomularski

Budynek nie jest nawiedzony, jak twierdzą niektórzy, ale wręcz krył w sobie prawdziwy skarb. W jednej ze ścian zamurowano monety i złoty dzban. Tak masoni chcieli uratować swoje kosztowności – zamurowując je, czyli w pewien sposób wracając do swoich korzeni.

Okrutny żart

Loże masońskie istniały także w Starogardzie. Mieszkańcy miasta przekonani byli, że wolnomularze (na Kociewiu zwani farmazonami lub farmazynami) podpisali pakt z diabłem. Podobno potrafili przebywać w dwóch miejscach na raz, a sam Szatan dbał o ich pomyślność w interesach.

Pierwsza loża w Starogardzie powstała w drugiej połowie XVIII wieku. Następnie powstała kolejna. I znów kolejna. Loże łączyły się i dzieliły. Tak było aż do XIX wieku, kiedy pozostała tylko jedna – Augusta pod Nieśmiertelnością. Działała aż do 1938 roku, kiedy dekretem prezydenta rozwiązano wszystkie stowarzyszenia tego typu.

Po masonach, zwłaszcza tych związanych z lożami niemieckimi, pozostało wiele legend. Jedna z nich dotyczy lasów w okolicach Skarszew. Niedaleko jeziora Rokitki ma znajdować się wielki głaz narzutowy. To nie jest zwykły kamień, ale drogowskaz wskazujący wejście do podziemnych tuneli wypełnionych złotem i skarbami. Pewien niemiecki mason postanowił „dobrać się” do kosztowności. Sprowadził specjalistę, który miał wysadzić kamień. Nic to jednak nie dało. W wydrążonych dziurach głazu, w które wkładano laski dynamitu, zaczęła pojawiać się krew. Chciwy mason w końcu zrezygnował ze skarbu, ale nie zamierzał rezygnować z bogactwa. By je zdobyć wykorzystywał więc pracę biednych chłopów. Okrutnym żartem było ozdobienie jego willi w Bolesławowie napisem „Nihil sine laboris”, czyli „nic bez pracy”.

Urzędnicy i architekci. Polacy i Niemcy

W Lęborku istnieć miała loża o nazwie Latarnia Morska nad Bałtykiem. W Chojnicach loża Świętego Jana powstała już pod koniec XVIII wieku. Zrzeszała bogatych mieszkańców miasta, a dziś w jej dawnej siedzibie mieści się szkoła muzyczna. Jak w wielu organizacjach w tamtych czasach, masoni byli środowiskiem niejednorodnym. Część z nich działała na rzecz rządu pruskiego, część kultywowała polskość. Tutaj dochodziło do największych konfliktów. Polacy nie garnęli się do członkostwa w stowarzyszeniu. Utożsamiali masonów z pruską władzą i administracją (często wolnomularze zajmowali wysokie stanowiska urzędnicze).

Ślady masonów bez problemu odnaleźć można także w Sopocie. Wiele znajdujących się tam starych budynków dumnie nosi wolnomularskie ornamenty. Nic dziwnego! W końcu wielu masonów było właśnie architektami.

Wprawne oko w wielu miejscach na Pomorzu dostrzeże ślady obecności wolnomularzy. Istnieje nawet specjalna gałąź nauki – masonologia, która zajmuje się badaniem historii i idei masonów. Wciąż tajemnicze loże rozbudzają ludzką wyobraźnię…

 

opracowała: Iwona Nody

2 komentarze

  1. W Starogardzie Gdańskim nie działały loże masońskie w XVIII w. Ta błędna informacja podana w opracowaniach Józefa Milewskiego była powielana później. Loże, o których pisał, były aktywne w Stargardzie (Szczecińskim). Pierwszą starogardzką lożą wolnomularską (i zarazem pierwszą na Kociewiu) była „Urania zur aufgehenden Sonne”, która powstała w 1812 r. i działała do pocz. 1826 r. Podlegała Wielkiej Loży „zu den drei Weltkugeln” w Berlinie. Loża „Augusta pod Nieśmiertelnością” powstała w tym mieście w 1861 r. pod egidą berlińskiej „Royal York zur Freundschaft”, której podlegały m.in. loże w Chełmnie i Świeciu oraz w Tczewie. Więcej szczegółów można znaleźć w książce „Śladami masonów z Kociewia i okolic”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *